Moja litania
Leszek Wójtowicz
Jaki jeszcze numer mi wytniesz, A D A
w którą ślepą skierujesz ulicę Fis h
Ile razy palce sobie przytnę, D A
nim się wreszcie klamki uchwycę D E
By otworzyć drzwi do Twego serca,
które przeszło już tyle zawałów
Czy nikogo więcej nie obudzą
w Twym imieniu oddane wystrzały
Nie pragnę wcale, byś była wielka, Fis h
zbrojna po zęby, od morza do morza E A
I nie chcę także, by Cię uważano Fis h
za perłę świata i wybrankę Boga E
Chcę tylko domu w Twoich granicach
bez lokatorów stukających w ściany
Gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać
o sprawach, które wszyscy znamy...
Jakim ludziom jeszcze pozwolisz
by Twym mózgiem byli i sumieniem
Kto z przyjaciół pokaże mi blachę
Kładąc rękę na moim ramieniu
Czy Twój język nadal pozostanie
Arcyszyfrem nie do rozwiązania
Czy naprawdę zaczęłaś odpowiadać
na najprostsze zadane pytania
Nie pragnę wcale...
Ile razy swoją twarz ukryjesz
za zasłoną flag i transparentów
Ile lat będziesz mi przypominać
rozpędzony burzą wrak okrętu
Tą litanią się do Ciebie modlę
bardzo bliska mi jesteś i daleka
Ale jest coś takiego w Tobie
że pomimo wszystko wierzę
Czekam
Nie pragnę wcale...
|
|