Jolka, Jolka
Budka Suflera
Jolka, Jolka pamiętasz lato ze snu D A h
Gdy pisałaś: Tak mi źle D A h
Urwij się choćby zaraz, coś ze mną zrób D A e h
Nie zostawiaj mnie samej, o nie D A G
Żebrząc wciąż o benzynę gnałem przez noc
Silnik rzęził ostatkiem sił
Aby być znowu w Tobie śmiać się i kląć
Wszystko było tak proste w te dni
Dziecko spało za ścianą czujne jak ptak
Niechaj Bóg wyprostuje mu sny
Powiedziałaś, że nigdy, że nigdy aż tak
Słodkie były jak krew Twoje łzy
Emigrowałem z objęć Twych nad ranem e G D e G D e
Dzień mnie wyganiał, nocą znów wracałem e G D e G A
Dane nam było słońca zaćmienie e G D e G D e
Następne będzie może za sto lat e G D e G A
Plażą szły zakonnice, a słońce w dół
Wciąż spadało nie mogąc spaść
Mąż tam świecie za funtem odkładał funt
Na toyotę przepiękną aż strach
Mąż Twój wielbił porządek i pełne szkło
Narzeczoną miał kiedyś jak sen
Z autobusem arabów zdradziła go
Nigdy nie był już sobą o nie
Emigrowałem...
W wielkie żyliśmy wannie i rzadko tak
Wypełzaliśmy na suchy ląd
Czarodziejka gorzałka tańczyła w nas
Meta była o dwa kroki stąd
Nie wiem ciągle dlaczego zaczęło się tak
Czemu zgasło też nie wie nikt
Są wciąż różne koło mnie, nie budzę się sam
Ale nic nie jest proste w te dni
Emigrowałem...
|
|