W serwisie:

   Strona główna
   1% dla ZHR
   Wydarzenia
   Jednostki
   CHATa spotkań
   Księga gości
   Forum
   Śpiewnik
   Galeria
   Vademecum
   Nasi w internecie
   Dla gospodarzy
   Co w serwisie?
   Mapy
   Napisz do nas

     Szukaj w serwisie:
 
Zlot Bratnich Drużyn

Relacja z obozu

Dyscyplina na obozie? Oczywiście! Nie ma lepszego narzędzia tortur na biedne druhenki dla oboźnej.

A teraz pytanie: czy możliwe jest połączenie, ciekawej fabuły, świetnej zabawy i codziennej dyscypliny kilkakrotnie zwiększonej? No pewnie. Wszystko to i jeszcze więcej nad Wilczym w podobozie Białej Jedynki!

Nie zaczęło się niewinnie, biedne druhenki od razu rzucono na głęboką wodę. Zamiast spokojnej, harmonijnej      i wyważonej ( no nie oszukujmy się- trochę leniwej) rozgrzewki dzień zaczęłyśmy od długodystansowego biegu (do latryny).

Czym wytłumaczyć przerost ambicji na porannej gimnastyce? No cóż, tak to bywa, gdy zaczyna się nam szkolenie żołnierskie. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny- naszym celem bowiem jest zasilenie szeregów powstańczych Emilii Plater i walka z Moskalami.

Kadra się wczuła, nie ma co. Tak to jest, jak daje jej się okazję powydzierać na dziewczyny. Nie można jednak powiedzieć by druhny z Białej Jedynki specjalnie się tym przejmowały, a wręcz przeciwnie, udało się dzięki temu zbudować odpowiednio wojskową atmosferę.

Żołnierz bez broni to nie żołnierz, dlatego pierwszym naszym zadaniem było zbudowanie dla siebie zróżnicowanych narzędzi obrony i zaprezentowanie ich jednemu z oficerów. Jedna z kwestii wygłoszonych przy okazywaniu uzbrojenia:” TO JEST DZIDA. (patyk) To jest MAŁA DZIDA (mniejszy patyk), a to jest sznurek, do uduszania ludzi (kawałek snopowiązałki)”. Należy zaznaczyć pełną powagę na twarzy i dobitny ton głosu przy tych słowach.

Kiedy oddział nabył już pełne uzbrojenie przystąpiłyśmy do szkolenia. Ćwiczyłyśmy celność, zwinność, szybkość, dokładność, współpracę i parę innych przydatnych na polu walki cech. Kadetkom szło całkiem całkiem, mimo zachęcających okrzyków kadry oficerskiej w stylu: „ Szybciej patałachy!”, „ To jest wojsko a nie plac zabaw!” „Moja babcia robi to szybciej!” itp.

Po południu (niestety, nie udało się nawiązać porozumienia z kuchnią i nie było żołnierskiej grochówki) nadeszło pierwsze poważniejsze zadanie. Dostałyśmy rozkazy, aby w oznaczonym miejscu wybudować prowizoryczne schronienie i punkt obserwacyjny dla zbliżającego się oddziału.

Niespodziewanie przyszły wiadomości ze stacjonującego w okolicach pułku: Emilia Plater w niewoli, mamy zrobić wszystko by ją uwolnić! Znamy miejsce, gdzie jest przetrzymywana, musimy niepostrzeżenie tam dotrzeć ( na drodze na pewno stacjonują wojska moskiewskie) i uwolnić ją. Prawdopodobnie jest ranna            i potrzebuje udzielenia pierwszej pomocy.

Oczekiwania przy planowaniu zajęć: dziewczyny zaplanują to tak, by niepostrzeżenie podkraść się do wyznaczonego miejsca i współdziałając albo obezwładnić strażnika, albo podejść go tak, by wykraść ranną Emilię i nie zostać zauważonym.

Rzeczywistość: Emilia (Kasia Błach) i Moskal (Ja)- spodziewali się nadciągającego oddziału już koło dziesięciu minut przed jego nadejściem- cóż, trochę się niosło. Moskal, żeby zasygnalizować delikatnie bliskość położenia, wyszedł na drogę i dzierżąc tęgiego kija, to znaczy szablę, zaczął wygrażać zbliżającej się grupie „ żołnierzy”.  I najmniej spodziewana kwestia: „ Ej, to ty jesteś Emilia? Bo jak tak, to mamy Cię ratować.”Druhny potrzebowały chwili, żeby zrozumieć omyłkę i rozpierzchły się po lesie. Z początku podchody do rannej Emilii wychodziły nieco nieskładnie, zwłaszcza, że Moskal bronił jej zaciekle, ale nec Herkules contra plures i musiał ogłosić kapitulację, kiedy został przygnieciony do ziemi przez kilka zdeterminowanych druhenek, dostając wcześniej porządnie po łapach tęgą dzidą. Po dobroci pozwolił opatrzyć Emilię i zadanie zostało wykonane.

Cóż fakt faktem, że do prawdziwego wojska nam jeszcze trochę brakuje (choć niewiele), ale zdecydowanie zastanowię się trzykrotnie, zanim podejmę się znów roli strażnika jakiejkolwiek postaci, którą Biała Jedynka ma uwolnić. Jedno jest pewne- broń była całkiem skuteczna. Od tego ciosu dzidą został niezły siniak i ból w ręce na parę następnych dni, ale biorąc pod uwagę przeżycia całego dnia nie można powiedzieć, że było on nudny        i zwyczajny. Co to, to nie, a już na pewno nie na obozie Białej Jedynki!

 

 

sam. Agata Świątek

 

P.s. Proszę o wybaczenie wszelkich nieścisłości lub niedopowiedzeń w relacji. Niestety, pamięć ludzka jest zawodna, dlatego proszę o wyrozumiałość w razie ewentualnej niedokładności.


 
 
 

Komentarzy do tej wiadomosci: 1 (zobacz)