Strona szczepu Historia Struktura drużyny Patronka Galeria

Wydarzenia Napisz do nas




"Kiedy po całej Polsce świszczały baty moskiewskie i trajkotały karabiny, to w piwnicach budynku gimnazjalnego w Kamiennej wrzała praca, pełna entuzjazmu i okrzyku. Praca młodych i gorących serc kilkunastu uczni - harcerzy.
[...] A był to rok 1916.
I w tym roku widzimy oprócz pracujących harcerzy kilka dziewcząt; z pozawijanemi rękami dzielnie pomagają chłopcom - harcerzom. Widok ten wyciska łzy w oczach starszych. A u Dyrektora ich przyjaciela i doradcy zadowolenie. Kilka tych dziewcząt, bo zaledwie osiem z pierwszą swoją drużynową Barbarą Zielińską, która przejęła wielkie idee harcerską postanowiła założyć drużynę żeńską ...
I w ten sposób w 1916 roku powstaje I-sza drużyna żeńska założona z ośmiu dziewcząt i dziewiątej komendantki Barbary Zielińskiej. Na pierwszej zbiórce wybrały patronkę drużyny Emilię Plater. I cała drużyna postanowiła iść w życie po śladach swej patronki ..."

(Fragment kroniki 1 DH "Biała Jedynka" prowadzonej od roku 1928)


Rok 1916 przynosi harcerstwu w Polsce kolejne dwie drużyny. Są to 1 Męska Drużyna Harcerzy i 1 Żeńska Drużyna Harcerek. Organizatorem tej pierwszej jest Janusz Słoniewski, natomiast organizatorką drużyny harcerek jest Barbara Zielińska. Pierwszą tajną opiekunką zostaje p. Julia Markiewiczowa. Drużyna działa w tajemnicy przed chłopcami. Rok 1917 przynosi duże zmiany w drużynie. Drużynową zostaje dh. Halina Kosierkiewiczówna, opiekunką zaś p. Słoniewska. Drużyna staje się liczniejsza i zaczyna dzielić się na 3 plutony. W 1918 roku dh. Halina ustępuje z funkcji zostawiając tam swoją siostrę Zosię Kosierkiewiczównę.
Ciężkie to były czasy. Polska walczyła o niepodległość, a wśród nich i młodzież Skarżyska stanęła w obronie uciśnionej Ojczyzny. I udało się. Polska znów jest wolna.
W 1919 roku zostaje założona Gromada Wilcząt, którą prowadzi dh. Stasia Kossówna. W 1920 roku do drużyny wstępuje dh. Jezierska która od roku 1921 zostaje nową komendantką. Opiekuństwo przejmuje p. Dyrektorowa. W 1924 roku dh. Jezierska kończy maturę i idzie w świat zostawiając na swym miejscu przyboczną dh. Sasalównę. Z powodu braku odpowiedniej instruktorki drużyna powoli upada, dziewczęta wypisują się i ostatecznie zostaje zawieszona w pracy. W 1925 roku zostaje powołana do życia jeszcze na kilka tygodni lecz po wizytacji hufca drużyna kończy swą pracę.

Jednak duch "Białej Jedynki" nie ginie. Po 57 latach od momentu jej rozwiązania ożywa w sercach młodych harcerek, które po obozie w Zagnańsku w 1982 roku widząc pracujących chłopców z "Czarnej Jedynki" zawiązały zastęp "Koguty". Po sierpniowej pielgrzymce na Jasną Górę powstał drugi żeński zastęp - "Gołębie". Wkrótce dziewczęta dowiedziały się nawzajem o swoim istnieniu i dnia 27 VIII 1982 roku postanowiły połączyć swe siły i razem reaktywować przedwojenną 1 Drużynę Harcerek "Białą Jedynkę". Pierwszą drużynową zostaje dh. Renata Fiedorowicz.
Dnia 21 III 1983 roku "Koguty" odchodzą z drużyny a drużynową zostaje dh. Lidia Myślińska. Różnie toczyła się praca w Białej i Czarnej Jedynce w tamtych latach. Mimo piętrzących się trudności drużyny te ani na chwilę nie przerwały swojej działalności m.in. wyjeżdżały na kolejne obozy. 11 X 1986 roku drużynę przejęła dh. Katarzyna Osiakowska i drużyna stawiając sobie za cel tylko przetrwanie istniała do roku 1989. W 1989 roku drużyna prowadzona przez dh. Ewę Nowak zaczyna swą działalność w ramach Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Kolejne drużynowe:
1989 - 1990 dh. Ewa Nowak
1990 - 1992 dh. Beata Ciesielska
1992 - 1993 dh. Aneta Sroka
(I) 1993 - (VI) 1993 dh. Elżbieta Warszawa
(VI) 1993 - (IV) 1994 dh. Edyta Walas
(IV) 1994 - (VIII) 1995 dh. Dorota Scisłowicz
(VIII) 1995 - (IV) 1997 dh. Joanna Żak
(IV) 1997 - (XII) 1997 dh. Agnieszka Leśniewska
(XII) 1997 - (IX) 1999 dh. Iwona Szczygieł
(IX) 1999 -(VIII) 2001 dh. Joanna Żak
(VIII) 2001 do chwili obecnej dh. Urszula Pisarska

27 sierpnia 2001 roku 1 Skarżyska Drużyna Harcerek "Biała Jedynka" podzieliła się na dwie drużyny: 1 Skarżyską Drużynę Harcerek "Biała Jedynka" oraz 1 Bliżyńską Drużynę Harcerek "Biała Jedynka".
Minęło 20 lat od momentu reaktywowania "Białej Jedynki". Różne były jej losy. Wiele dziewcząt przewinęło się przez tę drużynę: jedne nie znajdując nic dla siebie szybko opuściły jej szeregi inne zaś odegrały dużą większą i poważniejszą rolę w historii Jedynki pomagając ją budować. Jak się okazuje to bardzo trudna sztuka.
Wystarczy chwila nieuwagi gdy jakiś kamień zostanie krzywo położony i cała budowla runie i znów zaczynać trzeba będzie od nowa. Jednak najważniejsze, że ciągle chcemy zaczynać, chcemy budować naszą drużynę - że ciągle chcemy istnieć.

Opracowała: pwd. Joanna Żak


Do góry




Drużynowa: sam. Urszula Pisarska
Dobrze zorganizowana, operatywna, rodząca sobie w trudnych sytuacjach .W tym roku uczennica klasy maturalnej wiążąca swą przyszłość z psychologią, dlatego nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów z młodzieżą. W ciągu najbliższych dwóch lat planuje zdobyć stopień wędrowniczki w tym momencie pracuje nad wyrobieniem w sobie cierpliwości i systematyczności. Potrafi podporządkować się przełożonym. Jest opiekunką stopni ochotniczki, tropicielki i samarytanki.
Przyboczna: st. och. Aleksandra Kulińska  
Uczennica klasy maturalnej, wolontariuszka przy Ośrodku Szkolno-Wychowawczym Nr 2 w Skarżysku. Jest optymistką. Zaradna, opanowana, potrafi radzić sobie z podwładnymi. W najbliższym roku będzie pracowała nad dobrą organizacją swojego czasu. Dba o rozwój duchowy : uczesniczy w rekolekcjach ,letniej pieszej pielgrzymce do Częstochowy.

Zastępowe:
ZZ Sowy:
sam. Urszula Pisarska
z. Anakondy:
och. Karolina Mydlarz
z. Koale:
och. Katarzyna Jajkowska
oraz zastępy z Gadki
z. Łabędzie
pwd. Joanna Żak, wędr.
z. Koty:
trop. Anna Kubala

Do góry




Z powstaniem listopadowym nierozłącznie związane jest imię bohaterskiej dziewczyny, Emilii Plater, która z bronią w ręku stanęła do walki z wrogiem, a swoją odwagą i brawurą porwała do boju część powstańców litewskich. Imię jej obrosło legendą tak dalece, że stała się ona w końcu niemal niematerialną zjawą, abstrakcyjnym niemal symbolem ofiarnej "dziewicy-bohatera". A przecież była to istota z krwi i kości, jakże bardzo ludzka i bliska nam przez swe cierpienia i tęsknoty, żyjąca w określonym środowisku i określonych warunkach historycznych.

Emilia Plater nie pochodziła z polskiej rodziny. Jest to jeszcze jeden w naszej historii przykład atrakcyjności i siły oddziaływania rodzimej kultury, dzięki czemu tak wiele rodów obcego pochodzenia całkowicie się polonizowało. Platerowie to ród bardzo stary i zasłużony. Wywodzą się z Westfalii, skąd w XII wieku wywędrowali, by osiąść na Inflantach. W XVII wieku ród ten rozdzielił się na dwie główne i długowieczne linie żmudzką i polsko-inflanką. Emilia pochodziła z młodszej gałęzi. Jej dziadkiem był Ludwik Plater (zmarły w 1788 roku). Doczekał się w małżeństwie trzech synów: Franciszka Ksawerego, Michała i Kaspera.

Franciszek Ksawery miał się stać ojcem Emilii. Zadziwiająco mało wiadomości dotarło do nas o tym dziwnym ojcu Emilii. Jakaś tajemnica zdaje się otaczać tę postać, jakiś - być może - poważny dramat rodzinny kryje się za niedomówieniami i przemilczeniami współczesnych. Hrabia Franciszek Ksawery poślubił Annę z von Mohlów, herbu Trzy Krety, sędziankę bracławską. Była to również rodzina pochodzenia niemieckiego, która posiadała znaczne dobra w Inflantach od dawna już całkowicie się spolonizowała i polskość tę chętnie manifestowała. Według charakterystyki współczesnych: "hrabina Anna była kobietą w równej mierze wykształconą jak cnotliwą", "ujmującą dobrocią i wdziękiem" mąż jej zaś człowiekiem małej wartości, lekkomyślnym i utracjuszem, który "nie umiał ocenić wysokich przymiotów jej duszy".

W tym to niedobranym stadle w Wilnie 13 listopada 1806 roku przyszła na świat Emilia Plater. Całe wczesne dzieciństwo Emilii, aż do lat dziesięciu, upływało pod znakiem ustawicznych nieporozumień i kłótni małżeńskich, ciągłych łez i skarg matczynych. Być może owa skłonność Emilii do melancholii, o której napomykają współcześni, z tego stanu rzeczy właśnie, z tego klimatu i nastrojów, bierze swój początek. Zapewne były to sceny przykre i upokarzające, podejrzewać bowiem należy, że hrabia Franciszek Ksawery nie stronił od uciech, jakich dostarczać mu mogło ówczesne Wilno i szeroko z nich korzystał. Być może już wówczas lekkomyślny Franciszek Ksawery wiązał się z innymi kobietami, może tylko jedną - następczynią hrabiny Anny, skoro ta czuje się zmuszona do kroków ostatecznych: do oficjalnego zerwania z mężem już w roku 1815 i demonstracyjnego wyjazdu z Wilna do Liksyny, do dóbr swej krewnej - podkomorzyny Plater-Zyberk. Franciszek Ksawery nie wydaje się tym zbytnio zmartwiony. Ledwie też pani Anna zamknie na zawsze oczy - a stanie się to w roku 1830 - natychmiast wstępuje w nowy związek małżeński z Marianną Michałowską z którą w przeciągu siedmiu lat ma siedmioro dzieci. Trudno dziś orzec - wobec hagiograficznych tendencji tych, którzy pisali o Emilii Plater, a sięgali po pióro już po jej śmierci - co było przyczyną rozejścia się tego małżeństwa. Aluzje wyraźnie wskazują ojca Emilii jako głównego winowajcę. Zdumienie jednak i niepokój budzi fakt, że ten ojciec licznej później rodziny nie chciał nawet oglądać Emilii, gdy ta po śmierci matki zwróciła się do niego jako naturalnego opiekuna. Bez żadnego powodu zamknąć drzwi swego domu przed jedynym (wówczas) i osieroconym dzieckiem to bardzo okrutne i bardzo dziwne ...
Z jakichkolwiek bądź powodów stadło to było niedobrane, rozdźwięk ten odbić się musiał na życiu i charakterze Emilii. Od tych konfliktów rodzinnych, od matczynych łez i wyrzutów pod adresem ojca, od jego gniewnych słów uciekała w swój własny świat przeżyć i lektury. Uczęszczała zapewne na którąś z wileńskich pensji żeńskich, może Zofii d'Abry, bywała w spokrewnionych domach licznie rozrodzonych Platerów, którzy albo mieszkali w Wilnie stale, albo zjeżdżali tam na sejmiki, trybunały, na karnawał i przy innych okazjach, których przecież nie brakowało. A więc u pani Apolinary Platerowej, gdzie z jej synami, Cezarym i Władysławem dyskutowała zaciekle o sprawach, jakich zapewne nie zwykły roztrząsać dorastające panienki. Przyjaźniła się ze swoim kuzynem i niemal rówieśnikiem zarazem Michałem. Do skupionej, zamkniętej w sobie, nad wiek poważnej dziewczynki, która stroniła od paplaniny podlotków na temat sukien, form kapeluszy, ozdób piór i kwiatów oraz kolorów najmodniejszych w Warszawie szalików, która unikała czułostkowych zwierzeń i korespondencji z nierosłymi koleżankami, szykującymi się już od czternastego czy piętnastego roku życia do zamążpójścia, docierać zaczęły myśli i hasła krążące wśród wileńskiej młodzieży. Może działo się to za pośrednictwem Cezarego i Władysława, może owego ucznia wileńskiego Michała, może innych jeszcze zaprzyjaźnionych czy spokrewnionych domów i rodzin, a najpewniej po trosze od wszystkich.

Do starego zamku w Liksnie w 1815 roku po ostatecznym zerwaniu z mężem zjechała z córką Anna Platerowa. Izabela Plater-Zyberkowa przyjęła je jak należy przypuszczać życzliwie. Były wygnankami, pozbawionymi rodzinnego domu, istotami godnymi więc współczucia i opieki. Trzydziestoletnia pani domu, nękana ustawicznymi ciążami potrzebowała z pewnością równej sobie powiernicy i może nawet pomocnicy. Emilka stanie się zaś świetnym kompanem i towarzyszem zabaw dla starszego o rok od siebie Ludwika i innych dzieci. Ten gwarny i rządny dom przygarnął więc obie wygnanki. W innej sytuacji Annie niewiele pozostawało czasu dla własnego dziecka. Mała Emilka jest więc wyraźnie pozostawiona samej sobie. Ma swój pokoik, swoje książki, podręczniki i cyrkle, ale jednocześnie nikt się ją wyraźnie nie zajmuje - błąka się samotnie po okolicznych lasach, hasa do woli na koniu, odbywa długie spacery, a nawet uprawia takie rozrywki jak szermierkę i strzelanie z pistoletu. Najbliższymi towarzyszami Emilii byli dwaj chłopcy - starszy od niej o rok Ludwik i młodszy Kazimierz Bartłomiej - w zabawach z nimi należy szukać patriotycznego klucza. Należy przypuszczać, że Emilia górowała nad swymi krewniakami inteligencją, bystrością, że rozwijała się od nich szybciej, że widziała i rozumiała więcej, nawet ponad swój wiek.

Dwuznaczność sytuacji rodzinnej Emilii narzuciła jej pewną pozę, pewną sztywność i oschłość wobec otoczenia. Kryło się za tym jej stosunkiem do świata wiele kompleksów: solidarność wobec matki, a może nawet i ojca, lęk przed upokorzeniami i brutalnością ludzką, duma inflanckich baronówien, płynących we krwi i podsycana przez otoczenie, wreszcie skromność i nieśmiałość brzydkiego kaczątka, które nie chce być przez ludzi uważane za brzydkie. Bo Emilia nie była ładnym dzieckiem i zapowiadała się wyraźnie i nieodwołalnie na brzydką dziewczynę. Niska i krępa, blada, o nieciekawej cerze i mało atrakcyjnych rysach twarzy, o słabowitej budowie ...

Brak więc własnego domu, lekkomyślności egoizm ojca, rozgoryczenie matki, zapadającej na zdrowiu coraz częściej i coraz wyraźniej, własny brak urody, z czego musiała sobie zdać sprawę dość wcześnie i czego zapewne nie omieszkały potwierdzić koleżanki jeszcze na wileńskiej pensji - wszystko to zaciążyć musiało nad charakterem i usposobieniem "melancholijnej" panny Plater. A tę postawę wsparły jeszcze inne okoliczności. Otóż i atmosfera w jakiej przyszło żyć Emilii. A przy tym wypadało być smutną i melancholijną, zadumaną głęboko i filozoficznie, należało do dobrego tonu stroić się w powaby zmiennych nastrojów, w gorycz i cierpienie, samotność i pogardę dla uciech ziemskich. Emilia nie straciła bowiem kontaktów z wileńskim światem młodych, z tym, co ich pasjonowało i bawiło, co było modą i treścią ich życia. Emilia zdaje się chciwie słuchać wiadomości o Filomatach i Filaretach, Zgromadzeniu Przyjaciół Pożytecznej Zabawy, przejmuje bowiem od tej młodzieży bardzo wiele w zakresie akcesoriów zewnętrznych - m.in. upodobanie w prostym, niewymyślnym stroju o ciemnych barwach, co miało wyrażać surowość zasad życiowych i pogardę dla zbytku, jak i ideałów: skromności, pracowitości, ofiarności, troski o dobro ogółu i poszanowania praw, miłości ojczyzny, tak szczególnie charakterystycznej dla filomatów, gotowości do wszelkich dla niej ofiar. Do dworu liksneńskiego dociera cała masa wileńska prac. W 1818 roku w "tygodniku Wileńskim" pojawia się pierwszy drukowany utwór Mickiewicza Zima Miejska w ślad za nim zaś Żywila - powiastka, której bohaterka wzywa lud do obrony, razi wrogów i ginie ...

Jest to druga - po Joannie d'Arc - bohaterka, która zajmie dziewczęcą wyobraźnię Emilii. Wkrótce przybędzie jej następna - bohaterka mickiewiczowskiej Grażyny. I jeszcze jeden wizerunek bohaterskiej niewiasty - wzór dla Emilii: to Bobolina, bohaterka powstania w Grecji.
Emilia staje się też pośrednikiem między groźną i surową dla poddanych ciotką a chłopskimi troskami i prośbami, stara się pomóc, gdzie jest to tylko możliwe. Jej zainteresowania ludem sięgają jednak głębiej niż chwilowa, doraźna opieka. Pragnie poznać ten lud naprawdę, pragnie uczynić dla niego coś więcej: zachować i ocalić urodę tego folkloru, tej pięknej samorodnej twórczości, która zdaje się ją urzekać. Obok zabaw i rozrywek, przyjemności i zatrudnień upływały Emilce lata pierwszej młodości, lata w których kształtował się jej charakter i poglądy na otaczający świat. Była to dziewczyna wyrosła z nowego już pokolenia, dziewczyna, której stawało się coraz duszniej w salonach, która buntowała się wewnętrznie przeciwko towarzyskim konwenansom i jałowości kobiecych zatrudnień w ówczesnej epoce. Pragnęła żyć według ideałów głoszonych przez filomatów i filaretów. Kształcić się i szerzyć oświatę, kultywować przeszłość i być gotowym do wszelkich ofiar dla ojczyzny - oto w skrócie dążenia, które jak to wykazuje późniejsze jej życie przyjęła za własne. Stad też jej zainteresowania poezją i folklorem, ale stąd też głeboka i poważna pasja do historii i matematyki. Mówi się dużo o zainteresowaniach historycznych Emilki, o jej rozległej w tym zakresie lekturze, o przejęciu się sprawami naszej przeszłości. Niemal nic nie wiemy o życiu osobistym, o sprawach serca tej "dziewicy-bohatera". Może bohaterom w ogóle nie wolno się kochać?

Emilia była dziewczyną poważną i surową, melancholijną i smutną - ale taka była wobec ludzi obcych. W gruncie rzeczy, przy całej swej inteligencji, polocie, poważniejszych zainteresowaniach i ideałach - była najzwyklejszą w świecie dziewczyną, która lubi się śmiać, żartować, tańczyć, której nie są nieprzyjemne umizgi płci brzydkiej, która bynajmniej nie odrzekła się nadziei szczęścia i marzeń o prawdziwej miłości. Przyjaciółka Emilii pisała, że Emilia Plater była z natury swej czuła, lecz starała się to ukrywać by nie uchodzić za słabą. Raz pewien Rosjanin ośmielił się poprosić o rękę Emilii. W odpowiedzi usłyszał:

- Nie ! Jestem wszak Polką !

Niewątpliwie był to problem poważny dla osoby tak nierozdzielnie związanej z polskością jak Emilia, tak szczerze i głęboko tkwiącej zarówno w historii jak i dniu dzisiejszym spraw Polski. Nie zawsze jednak odrzucała Emilia dowody hołdu ze strony Rosjan w sposób równie stanowczy. W pałacu liksneńskim bywał również inny oficer cudzoziemski, Dallwig. Był to młody Sas, świetny, szarmancki, czarujący. Emilia zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Należy sądzić, że hrabianka Plater również interesowała Dallwiga. Nie jest piękna, ale za to cóż za rozległość zainteresowań. Jednak w 1829 budowa na której pracował Dallwig została ukończona i opuszcza on na zawsze Polskę. Podobno nie starczyło mu śmiałości by się oświadczyć o rękę Emilii. Przeżyła ten cios niewątpliwie ciężko. Tak długo oczekiwać na kogoś kto porwie i zainteresuje, kto wyda się najbliższym i najbardziej pożądanym człowiekiem na świecie i stracić go wcześniej nim się posiadło !

W roku 1829 pani Anna Platerowa postanowiła z córką odbyć podróż do Królestwa, być może połączony z pobytem w którymś uzdrowisku. Stan jej zdrowia pogarsza się bowiem z każdą chwilą.

Jest rzeczą nader prawdopodobną, że jak i w Wilnie czy w dworach litewskich Emilia mogła zetknąć się osobiście z Mickiewiczem (z jego bratem walczyła potem w jednych szeregach) i Słowackim, tak w Krakowie bądź w podróży tą samą trasą mogła zetknąć się też z Chopinem. Jeśli nawet nie doszło do osobistego spotkania jest w tym coś niesamowitego, że drogi Emilii krzyżowały się z drogami naszych wielkości narodowych, z drogami romantycznych bohaterów pokolenia.

Niestety ani podróż do nadmorskiej Lipawy, ani podróż do Warszawy i Krakowa i być może do tamtejszych uzdrowisk nie przyniosły poprawy w stanie zdrowia Anny Platerowej. Zbliża się oto kres jej ziemskiej wędrówki. Nie wiemy na co cierpiała i jak umarła, to pewne, że jej śmierć w roku 1830 wstrząsnęła Emilią, że była dla niej nad wyraz ciężkim ciosem. Gdy po śmierci matki Emilia skieruje swe kroki w stronę najbliższego - i z prawa i z samej natury rzeczy - opiekuna, a mianowicie ojca, ten nie przyjmie córki do swego domu. Nie sposób go zrozumieć, tym bardziej wytłumaczyć. Faktem jest, że kiedy matka Emilii zmarła, śmierć ta przyniosła dziewczynie podwójną żałobę. Niektórzy piszący o Emilii sądzą, że dopiero teraz, po zakończeniu tych wszystkich smutnych ceremonii, Emilia dla "poratowania swego zdrowia", zmiany klimatu, wreszcie oderwania się od przygnębiającej atmosfery wyjeżdża do nadmorskiej Lipawy. Według tych samych autorów tam też miały dotrzeć do Emilii pierwsze wieści o wybuchu powstania w Królestwie.

Na Litwę zaczęły przeciekać pierwsze wiadomości o wybuchu powstania w Królestwie. Kilkudziesięciu młodych ludzi a wśród nich Ferdynand i Lucjan Platerowie poprzysięgli sobie wspólną akcję, wspólne przystąpienie na dany znak do powstania. Emilia zaprzyjaźniona i zżyta ze swoimi kuzynami została dopuszczona do spisku. "Młoda panienka, nie mająca prawa rządzić sama sobą przyrzekła uroczyście, że rozkaże kilku tysiącom chłopów rzucić się na Dyneburg". 29 marca 1831 roku Emilia Plater znajdowała się w Dusiatach. Dotarły już do niej wieści o powstaniu w powiecie rosieńskim. Jest właśnie niedziela, odbywa się uroczysta suma. Emilia próbuje opanować drżenie rąk i przyspieszone bicie serca. Teraz lub nigdy ! Musi ich za sobą porwać, musi znaleźć takie słowa, które by trafiły do chłopskich twardych dusz, natchnęły ich chęcią do walki. Emilia zna dobrze te szorstkie dłonie i surowe twarze, wie jak trudny czeka ją dziś egzamin. A mimo to ryzykuje. Mówi o miłości ojczyzny, o obowiązkach względem niej, o konieczności poparcia powstania. Emilia Plater ma już na sobie powstańczy mundur. Przemówienie Emilii musiało być bardzo gorące. Zdołała zwerbować sporą grupę., która ruszyła w stronę Dangiel. Krótka potyczka - zwycięska i trzydzieści koni pocztowych wzmocniło znacznie oddział, który ruszył teraz w stronę Dyneburga. Rusza więc na twierdzę ten hufiec uzbrojonych w kosy, noże myśliwskie i dubeltówki, ożywiony wolnościowymi nadziejami, pełen najlepszych chęci, ale bez jakiegokolwiek doświadczenia bojowego bez znajomości żołnierskiego rzemiosła. 2 kwietnia oddziałek napotyka pod Ucianą czaty rosyjskie. Nie jest ich wielu, tych Rosjan, powstańcy decydują się więc ruszyć do ataku, który przynosi zwycięstwo. Po kilkudniowych męczących utarczkach i marszu zwycięski oddział dociera do miasteczka Jeziorasy, gdzie 4 kwietnia Emilia Plater wpisuje do Ksiąg miejskich akt powstania. Wkrótce zdołali się połączyć z kilku drobnymi oddziałami powstańców w okolicy, tak, że formacja dosięgła liczby dwóch tysięcy ludzi. Jednakże niedługo przyjdzie cieszyć się zwycięstwami. Po krwawej walce z silniejszym oddziałem rosyjskim powstańcy - rozbici i wycieńczeni - muszą się wycofać. Jak należało przypuszczać buńczuczny marsz na Dyneburg został powstrzymany. 10 kwietnia hufiec Emilii idzie w rozsypkę, a ona sama musi, wraz z nieodstępną adiutanką Pruszyńską, bocznymi drogami, uciekać przed ścigającymi ją kozakami.

Nazwisko Marii Pruszyńskiej związane jest z nazwiskiem Emilii Plater, której stanowiła nieodłączną towarzyszkę w pierwszym okresie powstańczych bojów. Pojawiła się przy boku Emilii już w Dangielach, gdzie ostatecznie uformował się oddziałek rekrutowany w Dusiatach. Zapewne i ona - jak wielu innych - zmobilizowana została przez Emilię, by potem towarzyszyć jej już wiernie - niedostępna, skromna, nie rzucająca się w oczy. Potem - równie cicho jak się pojawiła - znika z oczu współczesnych, spełniwszy bez szemrania rolę pancerza i tarczy ochronnej, które miały strzec Emilię od złośliwych spojrzeń i kąśliwych języków. Niebawem Emilia łączy się jednak z ocalałymi żołnierzami tego pierwszego swojego hufca. Następuje teraz seria pomyślnych dla powstańców akcji i zwycięstw - w Imbrodach i pod Kaletami. 19 kwietnia zaś wielki triumf - zdobycie obozu generała Szyrmana. W kilka dni późnej, 25 kwietnia powstańcy po krwawej walce zdobywają powtórnie Onkiszty. Jednakże doświadczenie tego pierwszego okresu partyzanckiej wojny uczy ich mimo wszystko dotkliwie na własnej skórze jak złudne były ich pierwsze nadzieje, znojna jest ta walka z nierównie silniejszym przeciwnikiem, jak beznadziejna w rozsypce prowadzona i na własną rękę. Wiedzą już, że trzeba szukać większych oddziałów i do nich się przyłączyć. Platerowie ze swoimi ludźmi podążyli w kierunku Upity gdzie podobno biwakują żołnierze pod wodzą Karola Załuskiego. On to próbował wyperswadować Emilii, że pozostawanie nadal w szeregach żołnierskich nie ma sensu. Lecz nic z tego. 2 maja Załuski wraz ze swoimi żołnierzami kieruje się w stronę Szadowa. Po parogodzinnej krwawej bitwie opór powstańców został złamany i musieli się wycofać. Emilia podobno zachowywała się bardzo mężnie, ale podczas odwrotu straciła siły i nieprzytomna spadłą z konia. Odpocząwszy nieco wraz z grupą około 40 ludzi dotarła do oddziału i połączyła się z Załuskim nad brzegami Dubissy. Po tym wydarzeniu znajdujący się w powstaniu liczni krewni i znajomi Emilii tym goręcej zaczęli ją namawiać do opuszczenia szeregów. Była jednak uparta. I znalazła sposób by się obronić. Wraz z ochotnikami Emilia udała się do swego powiatu. 17 maja weszli do Wiłkomierza. Tu Emilia spotkała się z Marią Raszanowiczówną, która odtąd stała się z kolei jej nieodłączną towarzyszką.

Wiersz z okoliczności wejścia w szeregi walczących panien Emilii Platerówny i Marii Raszanowiczówny Konstantego Gaszyńskiego:

Strojne kwiatem młodości, ozdobne urodą,
Jakieś dwie bohaterki mężnych na bój wiodą.
Czyż Bóg, któremu walka o wolność tak miła,
W pomoc dzielnym powstańcom dwóch aniołów zsyła?
I mieczem wybawienia święte zbroi dłonie,
Jak niegdyś Orleankę ku Francji obronie?

Nie! To ziemskie dziewice, córy mężnej Litwy
, Z ciemięzcami wolności wychodzą do bitwy.
Ustronia ścian rodzinnych, spokój sercu miły
Dla bronienia Ojczyzny chętnie opuściły
I te, co miały tylko walczyć wdzięków bronią,
Do pieszczoty stworzoną miecz chwytają dłonią.

Tyrani świata z duszą zbyt srogą,
Dzikie ludzkości poczwary
Patrzcie, jak wolność musi być drogą,
Gdy dla niej czynią takie ofiary!
Polsko, rozjaśnij uśmiechem lice!
Na twym ołtarzu żony i matki
Składają ślubów złote zadatki -
Żelazem walczą dziewice!

Wreszcie nieco "odpoczynku". Studenci włączyli Emilię do swego grona gdzie deklamowano wiersze "ze wszystkich naszych poetów". Nie wiem oczywiście jakie w tak ciekawym gronie prowadzono rozmowy. Odyniec jedną z nich odtworzył w wierszu przypisując Emilii następujące słowa, rzekomo zwrócone do Franciszka Mickiewicza (brata naszego wielkiego wieszcza)

Tyś jest przyjaciel, brat Mickiewicza ...
Jeśli go kiedy jeszcze zobaczysz,
Gdy sobie o mnie przypomnieć raczysz,
Powiedz, że jedna dziewczyna młoda,
Gdy przeczytała pieśń Wallenroda,
Wzięła broń w rękę, nie żeby słynąć,
Lecz by za Polskę walczyć i zginąć.

Może gdy umrę, pod tą potwarzą,
Jak Orleanki pamięć znieważą,
Lecz żadna z Polek, żaden z Litwinów -
Wiem, że z mych szydzić nie będzie czynów...

25 czerwca po bitwie pod Wilnem wojska rosyjskie ruszyły pod Kowno. Atak był prędki i silny, że po kilkakrotnym wystrzale i po starciu się z naszą kompanią większa z nich poszła w niewolę. Emilia Plater wraz ze swoim oddziałem na jednej z najgorszych pozycji, na prawym skrzydle, pozbawionym wszelkiego oparcia. Wobec huraganowego ataku nieprzyjaciela oddział został zmuszony do odwrotu, a sama Emilia ledwie zdołała ujść pogoni i niezawodnie by zginęła gdyby nie jej adiutantka Raszanowiczówna.
Postanowiono wtedy zdobyć Szawle. Gdy główne siły maszerowały na Szawle Platerównę wraz z Raszanowiczówną starano się odesłać jak najdalej na tyły. Bitwa była ciężka i jak odnotowano w raporcie "szczególnym męstwem i odwagą odznaczyła się kapitan Emilia Plater". Była to już ostatnia bitwa w której przyszło wziąć udział hrabiance z Liksny.

W przebraniu, bocznymi drogami, borem i lasem przedziera się więc w stronę Warszawy. I nagle spada z konia. Kiedy kuzyn Cezary i Maria zeskoczywszy ze swoich wierzchowców, podbiegają do niej, uśmiecha się niewyraźnie. Jest bardzo blada. W pociągłej Platerowskiej twarzy goreją tylko gorączkowym blaskiem nadmiernie rozszerzone oczy. Docierają jakoś do najbliższego domostwa do pierwszej napotkanej chaty chłopskiej. Stamtąd już łatwo osłabioną ponad wszelką miarę dziewczynę przewieźć do dworu Abramowiczów w Ustianowie (Justianowie). Ten biały dwór stojący wśród wysmukłych topoli to jej ostatnie miejsce pobytu na ziemi. Niebezpieczeństwo grożące ze strony kozaków, którzy lubią teraz wpadać nieoczekiwanie do polskich dworów, zmusza do jeszcze jednego żałosnego rozstania: Maria Raszanowiczówna wraz z Cezarym rusza dalej do Warszawy. Po nauczycielce z Lucyna ginie odtąd wszelki ślad.
Emilia pod czuła opieką państwa Abramowiczów zdaje się wracać do zdrowia, gdy nagle wieści o kapitulacji Warszawy i klęsce powstania podkopują ostatecznie nadwątlone siły. Po kilkutygodniowej jeszcze chorobie umiera 23 grudnia 1831 roku. Pochowana została pod jedną z owych topoli w Ustianowie. Oodtąd rozpocząć się miały dni jej pośmiertnej sławy.

"Śmierć pułkownika" Adam Mickiewicz

W głuchej puszczy, przed chatką leśnika
Rota strzelców stanęła zielona;
A u wrót straż pułkownika,
Tam w izdebce pułkownik ich kona.
     Z wiosek zbiegły się tłumy wieśniacze;
     Wódz to był wielkiej mocy i sławy,
     Kiedy po nim lud prosty tak płacze
     I o zdrowie tak pyta ciekawy,
Kazał konia pułkownik kulbaczyć,
Konia w każdej sławnego potrzebie;
Chce go jeszcze przed śmiercią zobaczyć,
Kazał przywieść do izby - do siebie.
     Kazał przynieść swój mundur strzelecki
     Swój kordelas i pas i ładunki;
     Stary żołnierz - on chce jak Czarniecki
     Umierając swe żegnać rynsztunki.
A gdy konia z izdebki wywiedli,
Potem do niej wszedł ksiądz z Panem Bogiem
I żołnierze od żalu pobledli.
A lud modlił się klęcząc przed progiem.
     Nawet stary Kościuszki żołnierze,
     Tyle krwi swej i cudzej wylali,
     Łzy ni jednej - a teraz płakali
     I mówili z księżami pacierze.
Z rannym świtem dzwoniono w kaplicy;
Już przed chatą nie było żołnierza,
Bo już Moskal był w tej okolicy.
Przyszedł lud widzieć zwłoki rycerza.
     Na pastuszym tapczanie on leży,
     W ręku krzyż, w głowach siodło i burka,
     A u boku kordelas, dwururka.
     Lecz ten wódz, choć w żołnierskiej odzieży.
Jakie piękne dziewicze ma lica ?
Jaką pierś ? - Ach to była dziewica !
To Litwinka, dziewica bohater !
Wódz powstańców - Emilija Plater.



Opracowała: pwd. Joanna Żak


Do góry