|
Byliśmy na meczu Polska-Norwegia
![]() Historia naszej wyprawy na Stadion Œl¹ski jest stosunkowo krótka. W czerwcu postanowiliœmy, ¿e musimy to zrobiæ. W lipcu zamówiliœmy bilety, potem pozosta³o nerwowe oczekiwanie - dostaniemy czy nie? Oko³o 10 sierpnia nadesz³a odpowiedŸ bilety s¹ - co prawda nie takie, jakie zamówiliœmy, ale s¹... Pozosta³o æwiczyæ gard³a i szykowaæ siê do wyjazdu... Ostatecznie pojecha³o nas dwunastu - instruktorów i wêdrowników. Jako siê rzek³o wsiedliœmy po jedenastej do samochodów, i ju¿ przed 15:00 staliœmy przed Stadionem Œl¹skim. Ju¿ czuæ by³o atmosferê przedmeczow¹ - wszêdzie bia³o-czerwono, wokó³ sklepiki, gdzie mo¿na by³o nabyæ dowolne atrybuty kibica w barwach narodowych. Tam te¿ czêœæ z nas uzupe³ni³a swoje wyposa¿enie, i wkroczyliœmy na stadion. Trybuny wygl¹da³y jeszcze jak mocno wyd³ubany s³onecznik, a ju¿ trwa³y œpiewy i okrzyki, od których dr¿a³y nogi. Dh Micha³ zada³ wtedy pytanie, które chyba stanê³o przed wszystkimi - co w takim razie bêdzie siê tu dzia³o, jak trybuny siê zape³ni¹? Z minuty na minutê robi³o siê coraz g³oœniej, nie przeszkodzi³ temu nawet deszcz, który przez oko³o pó³ godziny "rosi³ nasze lica". Pó³ godziny przed meczem (rozpocz¹³ siê o 17:45) trybuny by³y ju¿ pe³ne, i zaczê³o siê. Kto widzia³ w telewizji, ten przynajmniej wie, co straci³. Brawa przez ca³y czas trwania hymnu Norwegii, a potem Mazurek D¹browskiego z 43 tysiêcy garde³, tyle¿ bia³o-czerwonych szalików w górze (gdy tylko dh Komendant wywo³a zdjêcia niezw³ocznie je zamieœcimy). Doping nie ustawa³ przez pierwsz¹ po³owê, gdy naszym nie sz³o, a pierwsza bramka doprowadzi³a atmosferê blisko poziomu wrzenia. Œpiewy nie usta³y tak¿e przez przerwê, której nie by³a w stanie zak³óciæ grupa osobników o IQ oko³o 40 (oczywiœcie po zsumowaniu), którzy nie potrafi¹c zrozumieæ o co tu chodzi zaczê³a swoje gierki. Na szczêœcie wkrótce opuœcili stadion przy gromkim "Do widzenia" z czterdziestu tysiêcy garde³. Drugiej po³owy opisaæ siê ju¿ w³aœciwie nie da, bo up³ynê³a strasznie szybko. W³aœciwie przez ca³y czas nie ustawa³y œpiewy, w³aœciwie nie siadaliœmy (po co tam s¹ te krzese³ka?). Feta trwa³a jeszcze d³ugo po ostatnim gwizdku, bowiem ju¿ wiedzieliœmy o awansie naszych do fina³ów Mistrzostw Œwiata. Bo tak prawdê mówi¹c poprzednie fina³y w 1986 pamiêta³a tylko po³owa uczestników naszej wyprawy... Po meczu Chorzów by³ najbardziej chyba rozœpiewanym miastem w Polsce. Optymizm budzi fakt, ¿e nie zarejstrowano ¿adnych incydentów, które mog³yby tê powszchn¹ radoœæ zak³óciæ. Mimo, ¿e nasze gard³a by³y ju¿ na wyczerpaniu, my równie¿ nie przestawaliœmy.
Do Skar¿yska dotarliœmy przed pierwsz¹, wci¹¿ bêd¹c pod wra¿eniem tego, czego doœwiadczyliœmy.
|
|
||||||